Mężczyzna mojego życia – Tyson
O Tysonie mogłabym opowiadać w nieskończoność. Całe życie zachowywał się jak szczeniak. Do ostatnich swoich dni był nieokiełznanym małolatem, który samym spojrzeniem potrafił każdemu poprawić humor. Wszędzie było Go pełno. Jego miłość do aportowania nie miała końca. Gdy rzuciło mu się dwa kije zawsze przynosił większego, zdarzało się, że nie mógł się zdecydować – wtedy przynosił oba. Za to w domu nie pogardził nawet wykałaczką ?? Był zawzięty i uparty, wkładał całego siebie we wszystko co robił. Był moim obrońcą a równocześnie dzieciom i kotom pozwalał wchodzić sobie na głowę. Był takim moim Aniołem Stróżem. Przy Nim wiedziałam, że mogę wszystko. Niestety psie życie jest jeszcze bardziej kruche i dużo krótsze od naszego… Pewnego dnia zawiodło jego wielkie serduszko… Dzielnie walczył do samego końca… Teraz biega wolno, bez smyczy i kagańców…
22.09.2002 – 25.01.2010 [*] Jeżeli psy nie idą do nieba, to po śmierci chcę iść tam gdzie one…
Przyjacielu – Ty zawsze przy mnie byłeś
Przyjacielu – krok w krok za mną chodziłeś
Dzień w dzień budząc mnie Swym mokrym noskiem
Sprawiałeś, że nawet najgorsze dni stawały się radosne.
Pamiętasz nasze spacery?
Pamiętasz nasze łąki, lasy, szlaki zdobyte?
Pamiętasz te widoki oglądane z zachwytem?
Pamiętasz…
Pamiętam i ja, choć Ciebie już nie ma.
Pamiętam Twe oczy, Twe pełne miłości spojrzenia.
Oczy, które błyszczały aż do końca Twego istnienia.
Oczy, w których zgasło życie w oku mgnienia.
Chce wierzyć, że gdy nadejdzie mój kres
Zamknę oczy, a my znowu spotkamy się
Wśród zieleni traw i woni kwiatów
Położymy się jak dawniej, ja za dawnych czasów.
Tęsknię…